W ogłoszonym kilka dni temu programie wyborczym Prawo i Sprawiedliwość stwierdza wprost: wprowadzenie gimnazjów było błędem, koncepcja tych szkół nie była w pełni przemyślana, nie przewidziano problemów wychowawczych ani programowych, jakie wygenerują te szkoły. Recepta? Powrót do koncepcji sprzed reformy 1999 r., czyli 8-letniej szkoły podstawowej, a potem 3-letniej zawodowej, 4-letniego liceum lub 5-letniego technikum.
Okazuje się jednak, że takie rozwiązanie kwestionują władze oświatowej „Solidarności", które opowiadają się nie tylko za utrzymaniem gimnazjów, ale przede wszystkim za działaniami, które miałyby wesprzeć ich pracę. Co więcej, z informacji „Rz" wynika też, że sam klub Prawa i Sprawiedliwości jest mocno podzielony w kwestii likwidacji tego typu szkół.
Z nieoficjalnego jeszcze stanowiska „S" w tej sprawie wynika, że propozycja PiS wzbudziła w środowisku pedagogicznym lęk przed kolejną reformą strukturalną oświaty, oraz obawy przed utartą pracy przez nauczycieli gimnazjów. PiS sugeruje, że znaleźliby oni zatrudnienie w powstających klasach szkół podstawowych i liceów, jednak w obliczu niżu demograficznego zapewne nie wszyscy. „S" wskazuje także ponad 20 propozycji, dzięki którym udałoby się poprawić pracę tych szkół.
Wśród wskazówek znajdują się te rozwiązania, które wstępnie zakładała reforma z 1999 r., a z których potem zrezygnowano. Chodzi m.in. o łączenie gimnazjów ze szkołami ponadgimnazjalnymi w zespoły, co powodowałoby, że uczeń pod okiem tego samego zespołu nauczycieli uczyłby się w jednej placówce 6 lat. W ten sposób obecnie pracują najbardziej renomowane gimnazja i licea w Polsce. „S" wskazuje, że do realizacji tego celu w masowej skali potrzebne są zachęty finansowe.
Obecnie gimnazja prowadzone są przez gminy, a szkoły ponadgimnazjalne przez powiaty, i samorządy te nie mają interesu finansowego, by realizować tego typu politykę.