Los gimnazjów został przypieczętowany – polska szkoła wróci do ośmioletniej podstawówki i czteroletniego liceum. Prezydent Andrzej Duda podpisał przesądzające to ustawy.
Ogłoszenie decyzji odkładał do ostatniej chwili. – Miałem cały szereg wątpliwości i pytań – mówił w poniedziałek. Argumenty obu stron poznawał z pierwszej ręki. Wspomniał o zaproszeniu do Pałacu Związku Nauczycielstwa Polskiego z przewodniczącym Sławomirem Broniarzem i o kilku spotkaniach z minister edukacji Anną Zalewską. – Po wczorajszej wieczornej rozmowie z minister Zalewską i z panią premier zdecydowałem się ustawy podpisać. Ta reforma jest potrzebna szybko – przekonywał Duda.
Zdaniem opozycji sam działał zbyt wolno. – To jest ustawa, której skutki będą opłakane – mówi „Rzeczpospolitej" była minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska (PO). – Ale jeśli już prezydent zdecydował się podpisać, nie rozumiem, po co było to trzytygodniowe przewlekanie ogłoszenia decyzji? (głowa państwa ma na jej podjęcie 21 dni od otrzymania ustawy z parlamentu – red.). To przecież stawia samorządy w jeszcze trudniejszej sytuacji!
Była szefowa MEN zwraca uwagę, że gdyby prezydent podpisał reformę trzy tygodnie temu, samorządy miałyby na przygotowania więcej czasu, a ten jest krótki, bo muszą być gotowe do końca lutego. – Jeśli rzeczywiście, jak mówią niektórzy, jest taki polityczny zamysł, żeby to na samorządy spadło całe odium negatywnych skutków reformy, to przeciąganie momentu ogłoszenia decyzji jest tego zamysłu dobitnym dowodem – przekonuje.
Prezydent Duda nie krył, że rozumie wiele wątpliwości zgłaszanych przez różne nauczycielskie środowiska czy stowarzyszenia rodziców. – Dlatego powołuję nowego doradcę, pana profesora Andrzeja Waśko, który będzie współpracował z MEN w koordynowaniu realizacji tych ustaw i w prowadzeniu dialogu – zapowiedział.