Pytania o termin dostarczenia podręczników, zwolnienia nauczycieli i zarzuty segregacji uczniów, a nawet prania im mózgów – to zarzuty ze strony opozycji. Ze strony rządu – zapewnienia o podwyżkach i dobrym przygotowaniu zmian pod hasłem „Dobra szkoła".
Początek roku szkolnego w polityce to zwykle tylko oficjalne wizyty w szkołach i życzenia składane uczniom, w ostatnich latach głównie w mediach społecznościowych. Ale nie w roku 2017. Wszystko za sprawą reformy edukacji przygotowanej przez MEN i od miesięcy nazywanej przez opozycję „deformą". Poniedziałek był kolejnym, na pewno nie ostatnim, dniem starcia o szkolnictwo.
O politycznym potencjale tematów edukacyjnych wielokrotnie przekonywała się Platforma. Najbardziej we wrześniu 2011 roku, gdy w finałowym etapie parlamentarnej kampanii wyborczej Platforma i Donald Tusk musieli tłumaczyć się z podniesienia opłat za przedszkola. Teraz to politycy PO – w tym była minister edukacji Krystyna Szumilas – pytają rząd PiS o zmiany w szkolnictwie.
Szumilas i Urszula Augustyn na konferencji prasowej w Sejmie zadały minister edukacji oraz premier Szydło trzy pytania o wprowadzane zmiany. – Wielu rodziców usłyszało, że podręczniki będą dopiero za dwa tygodnie, może pod koniec września – mówiły posłanki. I pytały: kiedy te podręczniki trafią do szkół. Krystyna Szumilas zadała także pytania o nauczanie dzieci niepełnosprawnych i o obietnicę tzw. 500+ dla nauczycieli, czyli programu podwyżek. – Kolejne kłamstwa PiS, kolejne mijanie się z rzeczywistością – podkreśliła Szumilas. Platforma przygotowała też serię krótkich internetowych spotów o reformie.
W innym, łagodniejszym tonie wypowiadali się politycy PSL. – Nie będziemy płakać nad rozlanym mlekiem. Potrzebne jest wsparcie dla samorządów, bo na nich spadnie ciężar realizacji złej zmiany. PSL zrobi wszystko, by zniwelować niekorzystne skutki reformy – mówił w Sejmie Władysław Kosiniak-Kamysz.