Marcin Piasecki: Świat dąży do wprowadzania jak najbardziej ekologicznych procesów i zrównoważonego rozwoju w różnych sferach biznesu, życia czy funkcjonowania społeczeństw. Gdzie tu najbardziej obiecujące miejsce dla świata nauki? Czy może konkretniej – dla świata polskiej nauki?
Mariusz Janik: Praktycznie wszędzie. Tym bardziej, że w Polsce nie mamy jeszcze zbyt wielu proekologicznych rozwiązań powstających na rodzimym gruncie. Choć oczywiście nie należy deprecjonować tych prób, które są podejmowane – przy czym wiele z takich prób jest albo we wczesnej fazie, bywa porzucane w trakcie rozwoju, a wreszcie kończy się niczym, bo biznes nie wykazuje jakiegoś szczególnego zainteresowania.
Największym impulsem, który skłania do implementacji rozwiązań prośrodowiskowych – również tych podsuniętych przez świat nauki – jest presja rozmaitych norm środowiskowych, dziś przyjmowanych przede wszystkim przez Unię Europejską, a potem przenoszonych na poziom krajowy w poszczególnych państwach. I tu: co branża, to jakieś wyzwania czy problemy, z którymi trzeba się zmierzyć. Naukowcy mogliby zapewne w dużej mierze w tym pomóc, zwłaszcza gdyby otrzymali wsparcie w pracach nad rozwiązaniami i późniejszej ich implementacji.
Czytaj więcej
Ten projekt nie wziął się znikąd. Gdyby odsunąć na bok wszechobecne w Polsce polityczne emocje, d...
Marcin Piasecki: Co to znaczy „wesprzeć”? I kto miałby to robić – państwo czy jednak biznes?
Mariusz Janik: Można założyć, że na prowadzenie – i powodzenie – takich badań wpływa to, czy istnieje, nazwijmy to, energia na wejściu: zainteresowanie i pieniądze, by uruchomić prace organizacyjne, rozpocząć badania i iść w stronę jakichś rezultatów czy wniosków z nich. No i „energia wyjścia” zainteresowanie tym, żeby z wynikami takich badań coś się wydarzyło, był dalszy ciąg i by były one wykorzystywane. O ile ta pierwsza energia może pochodzić zarówno od państwa, to „na wyjściu” liczy się w olbrzymiej mierze to czy i co biznes chce z rezultatami takich badań zrobić.
Marcin Piasecki: Czy jesteś w stanie podać przykłady – w zakresie ekologii?
Mariusz Janik: W tym obszarze powstaje u nas niezbyt wiele projektów i rzadko któryś przebija się do naszej codzienności. Mam wrażenie, że nawet jeśli zdarza się usłyszeć o jakiejś współpracy w tym zakresie, to są to krótkotrwałe wspólne projekty – czasem happening, czasem inicjatywa, którą można wpisać do raportu ESG. Może dlatego, że ochrona środowiska nie wiąże się z core business ogromnej większości firm, może poza np. turystyką. Ale przecież teoretycznie moglibyśmy tu pracować nad tym, co jest palące zarówno dla świata, jak i Polski: pomysły dotyczące walki z jednorazowym plastikiem, wykorzystanie sztucznej inteligencji dla ochrony środowiska przy działaniach biznesowych.
Jeśli spojrzymy szerzej – za proekologiczne działania uznając recykling, cyrkularność, efektywność energetyczną – to takich pomysłów, które przynajmniej zrodziły się gdzieś w laboratoriach uniwersyteckich, a potem powędrowały do biznesu, już by się kilka znalazło. Ale takiej lokomotywy – rozwiązania, o którym moglibyśmy mówić, że jest przełomowe i będzie wizytówką takiej współpracy – jeszcze nie mamy. Od czasu do czasu rozmawiamy o projektach związanych z wykorzystywaniem fotosyntezy, polimerach lub innych odkryciach polskich nauowców – i o tym, jaki tworzą one potencjał. Ale przekładanie tego na biznesową praktykę to już inna sprawa.
Czytaj więcej
Jest postęp. Polskie uczelnie i ośrodki naukowe powoli, ale coraz bardziej skutecznie uczą się na...
Marcin Piasecki: Dlaczego tak się dzieje?
Mariusz Janik: To jest dobre pytanie. Publicznie obie strony rzadko się na siebie skarżą, a jeśli nawet, to i tak nie ma pewności, która strona i w jaki sposób uniemożliwiła współpracę. Weźmy ogniwa perowskitowe, które miały być rewolucją w produkcji energii: firma, która przykuwała uwagę, która znalazła poważnych inwestorów, ostatecznie kończy w sądzie, gdzie obie strony zarzucają sobie działania na szkodę spółki. Inwestor nie zrozumiał potrzeb badawczych rewolucyjnej technologii, czy naukowcy przesadzili z wydawaniem pieniędzy na swoje projekty? Tego – przynajmniej na razie – nie wiemy. Pamiętam też historię z innego, nie-ekologicznego obszaru nauki, gdzie przez wiele lat autorzy nowatorskiej formuły szukali inwestora biznesowego. Tam z kolei wynikało to z faktu, że chcieli oni zachować pełne prawa do własności intelektualnej i patentów, a biznes pewnie chciałby czegoś więcej niż wykładanie dużych kwot w zamian za jakiś częściowy udział w przedsięwzięciu. To spowolniło rozwój projektu, choć – o ile mi wiadomo – nie zablokowało go.
Marcin Piasecki: Ale czy z drugiej strony w świecie nauki jest zrozumienie faktu, że podstawową potrzebą biznesu jest zarabianie pieniędzy? I jeśli nawet najwspanialszy pomysł uczelni nie stwarza takiej perspektywy, to biznes może być zainteresowany, nazwijmy to, umiarkowanie?
Mariusz Janik: Rozmawialiśmy o kwestii mentalności wcześniej. Tak, naukowiec zapewne mógłby odpowiedzieć na twoje pytanie: podstawową funkcją nauki jest odkrywanie prawd, nowych obszarów, poznawanie i wyjaśnianie rzeczywistości – a czy to się da sprzedać, to już nie mój/nasz problem. I jeżeli zaczynamy rozmawiać w takim tonie, to wcześniej czy później rośnie mur niezrozumienia czy nawet niechęci.
Czytaj więcej
Wszystko wskazuje na to, że po latach tłustych nadchodzą dla rynku badań i rozwoju lata chude. To...
Być może to kwestia braku jakiejś płaszczyzny, na której naukowcy i biznesmeni mogliby funkcjonować networkingowo, ale bez tej presji, że mamy kwadrans czy godzinę, żeby się zaprezentować i spodobać drugiej stronie. Po prostu po to, żeby móc rozmawiać o pewnych wspólnych problemach niezobowiązująco, wymieniając się doświadczeniami i być może nie dochodząc nawet do żadnych konkluzji – ale z wzajemnym szacunkiem. Tu możemy też wrócić do świata ekologii: ekolodzy zajmują się przede wszystkim tym, jakie są potrzeby środowiska naturalnego – znacznie mniej zajmują się tym, jak firmy miałyby implementować rozwiązania potrzebne środowisku. Naukowcy mogą zaprezentować technologię oczyszczania oceanów, ale jaki biznes miałby w tą technologię zainwestować i dlaczego – te odpowiedzi pozostawiają rządom czy biznesowi.
Marcin Piasecki: To rola państwa. W obszarze ekologicznym to państwo powinno zapewniać obywatelom możliwość funkcjonowania – życia, lapidarnie mówiąc – w czystym środowisku.
Mariusz Janik: Cóż, ktoś musi być strażnikiem interesów ogółu. Bo jeśli przyjmujemy, że podstawową potrzebą biznesu jest zarabianie, a podstawową potrzebą nauki jest dokonywanie odkryć i tłumaczenie mechanizmów otaczającego nas świata, to takie podejście separuje obie strony i zamyka je w ich bastionach. I tu może właśnie rola instytucji, która albo określa, czyje interesy w danej chwili i dalszej perspektywie są najważniejsze dla społeczeństwa. Albo instytucji, która stara się łączyć nitki prowadzące z obu środowisk i być brokerem ich współpracy, kontaktować je ze sobą i stymulować. Ale tak czy inaczej, gdzieś na samym początku musi być wzajemna sympatia i zrozumienie interesów obu stron, bez tego trudno o jakąkolwiek współpracę.