Za sprawą dawnych opozycjonistów z czasów PRL, którzy zorganizowali w Krakowie głodówkę przeciwko zmianom w systemie kształcenia – powraca temat reformy szkoły. Na sztandary trafiło hasło, że nowa podstawa programowa ogranicza nauczanie historii.
Protestujących poparli m. in. naukowcy i studenci historii na UJ. Sprawę podjęli politycy, w środę nad reformą debatował Sejm. – Co zagraża polskiej szkole, że wokół mnożą się protesty w jej obronie? – pytał poseł PiS, historyk Ryszard Terlecki.
Minister edukacji Krystyna Szumilas policzyła godziny i przekonuje, że lekcji historii będzie teraz więcej. Ale dyskusja nie dotyczy liczby godzin lekcyjnych, ale tego, czy szkoła ma kształtować świadomość i tożsamość młodego człowieka, czy jedynie dawać mu umiejętności, dzięki którym dostanie się na studia.
Utracona ciągłość?
Odpowiedzmy na pytanie, na czym polega istota reformy, która w 2009 r. weszła do gimnazjów, a od września tego roku zacznie obowiązywać w szkołach ponadgimnazjalnych.
Otóż szkoły te zostały połączone jednym, czteroletnim programem. Uczeń rozpoczyna naukę przedmiotu w I klasie gimnazjum, a kończy ją wraz z końcem nauki w I klasie liceum czy technikum. Potem musi wybrać od dwóch do czterech przedmiotów, które będzie realizował w formule rozszerzonej. Poza nimi aż do matury obowiązkowo będzie się uczył języka polskiego, dwóch języków obcych oraz matematyki.
Pozostałe przedmioty znikną z jego planu lekcji i zostaną zastąpione przedmiotami uzupełniającymi. Humaniści będą uczyć się biologii, chemii, fizyki oraz geografii w ramach jednego przedmiotu przyroda, umysły ścisłe historii oraz WOS w ramach przedmiotu historia i społeczeństwo.
Nie będą to jednak tradycyjne kursy przedmiotowe. Mają się opierać na omawianiu wybranych zagadnień tematycznych. Co zdaniem resortu edukacji powinien zgłębić uczeń w ramach przedmiotu dodatkowego historia i społeczeństwo?
Ministerstwo proponuje dziewięć tematów: „Europa i świat", „Język, komunikacja i media", „Kobieta i mężczyzna, rodzina", „Nauka", „Swojskość i obcość", „Gospodarka", „Rządzący i rządzeni", „Wojna i wojskowość", „Ojczysty panteon i ojczyste spory", oraz wyróżnia pięć epok: starożytność, średniowiecze, nowożytność, XIX oraz XX w. Nauczyciel będzie miał obowiązek zrealizować cztery wątki według własnego wyboru. Będzie mógł omówić dany temat na przestrzeni wszystkich epok lub omówić wszystkie tematy na przestrzeni jednej epoki.
I to tu tkwi zarzewie konfliktu. – Przedmiot historia i społeczeństwo sprowadza się do opowiadania o historii obrazkami. Uczniowie mają poznawać wyrwane z kontekstu wątki historyczne, co może prowadzić do wypaczenia ich znajomości dziejów. Kurs historii opiera się bowiem na ciągłości przyczynowo-skutkowej, a nie omawianiu wybranych jej fragmentów – mówi historyk prof. Andrzej Chwalba, były prorektor Instytutu Historii UJ, który uczył też w szkole.