Zaczyna się liczyć efekt skali. Współpraca biznes–nauka staje się ważnym tematem debaty publicznej w Polsce, także – mam nadzieję – dzięki zaangażowaniu „Rzeczpospolitej”. Jeżeli na uczelniach i w instytutach badawczych dosyć masowo zaczynają powstawać komórki łączące naukę i biznes, jeżeli wsparcie tego procesu państwowe agendy traktują jako punkt honoru, jeżeli interesariusze deklarują odejście od awersji do ryzyka, a firmy coraz częściej wchodzą w biznes z nauką – to zaczyna coś się dziać. Jak mawiał klasyk: tej siły nie powstrzyma nikt.

Marcin Piasecki

Marcin Piasecki

Pytanie tylko o wielkość efektu skali. Z tych kilkuset już pewnie przedsięwzięć w całym kraju interesujące rezultaty przyniesie tylko część. To naturalne – tak się dzieje i w nauce, i w biznesie. Warto jednak, aby ta część była jak największa. Nie chodzi o to, aby cała Polska stała się nagle drugą Doliną Krzemową czy Szwajcarią, podawaną za wzór symbiozy nauki i biznesu na Starym Kontynencie. Chodzi o to, abyśmy przestali się wlec w europejskim ogonie pod względem innowacyjności czy procesów badawczo-rozwojowych. Sprawa jest poważna i nie polega na uruchomieniu produkcji paru efektownych gadżetów. To kwestia rozwoju polskiej gospodarki, a innowacyjność musi być jednym z jej motorów. Tymczasem cała Unia ma kłopot z innowacyjnością, a nasz kłopot nawet na tle Unii jest jeszcze większy.

Trzeba więc wykorzystać szanse, które mamy. Nie zawsze chodzi o pieniądze, choć „finansowanie nauki” to temat rzeka o rozmiarach Amazonki. Ale warto też spojrzeć szerzej. Choćby transformacja energetyczna, która pochłonie potężne pieniądze. Jaką rolę przewidziano dla polskiej nauki? Jeszcze większe fundusze przeznaczane są na obronność. Gdzie, poza chwalebnymi wyjątkami, rola nauki? To ostatni moment, żeby zastanowić się, jak nie przejeść tych pieniędzy, jak sprawić, aby powstała realna wartość dodana w postaci innowacyjnego wkładu do gospodarki. Inna sprawa to wykorzystanie prostych rezerw. Tutaj na pierwszym miejscu kłania się legislacja. Badania i rozwój czy komercjalizacja badań naukowych zarówno w Unii, jak i na polskim podwórku, plączą się w legislacyjnych łamańcach. Część z nich – na przykład dotycząca zamówień publicznych – można stosunkowo szybko rozwiązać. Warto to zrobić, by nie osłabić rodzącego się i coraz szerszego sojuszu biznesu i nauki.