Słabością reform szkolnictwa w Polsce w ostatnich latach jest chęć przypodobania się uczniom, rodzicom i nauczycielom. Zmiany wprowadzane wyrywkowo, nieholistycznie, to tu, to tam, nigdy nikomu się nie przysłużą. To jakby przy potrzebie remontu generalnego domu, wymienić listwy przypodłogowe w części pomieszczeń i zreperować bojler w łazience. Niby fajnie, niby jest poprawa, coś zmieniło się na lepsze, ale generalne problemy pozostają, a całość budynku niszczeje jak niszczała. A polski system edukacji wymaga remontu generalnego. Wymaga zmiany fundamentów, czyli filozofii nauczania, która w zmieniającym się świecie coraz częściej jest szlifowaniem umiejętności adaptacji, a nie „ryciem formułek” na pamięć. System wymaga zmiany układu pomieszczeń, tak by na jedne kwestie położyć większy nacisk, a na inne mniejszy. Wymaga też budowy dodatkowych pomieszczeń, w których młodzi ludzie będą czerpać wzorce dotyczące wartościowych zachowań, które – ustalmy to raz na zawsze – mogą i powinny być wolne od postaw politycznych i religijnych, a są ważne dla budowania demokratycznego i empatycznego społeczeństwa.
Jak przekonać uczniów, że nauka jest fajna?
Marzy mi się smart szkoła – jak teraz wszystko może być smart – czyli taka, w której uczniowie nie czują, że się uczą, bo po prostu przychodzą do miejsca, gdzie dowiadują się czegoś ciekawego albo przynajmniej ważnego, ale zawsze w ciekawy sposób. Marzy mi się szkoła ucząca wartościowych postaw, dobrej komunikacji i dbania o siebie i o innych. Marzy mi się szkoła, która na każdym etapie edukacji podrzuca młodym ludziom książki odpowiednie dla ich rozwoju i rozkochuje ich w czytaniu. Wiem, że taka edukacja jest możliwa, bo przecież są takie szkoły. Mamy w tym kraju osoby bardzo zaangażowane w rozwój edukacji w różnych nowoczesnych nurtach – Montessori, twórcy szkół waldorfskich i edukacji domowej. Jakoś oni wiedzą jak to zrobić, żeby szkoła była miejscem bezpiecznym i skutecznie rozwijała talenty dzieciaków. Skorzystajmy z ich doświadczenia!
Kiedy czytam o pomyśle systemowej likwidacji zadań domowych w klasach 1-3 „bo i tak dzieci nie są w stanie samodzielnie wykonać zadań”, to myślę sobie, że to droga na skróty. Wiadomo, że czym innym jest wielki plastyczny projekt układu słonecznego, który w istocie zazwyczaj robi cała rodzina, ale czym innym jest pisanie w swoim tempie liter oraz słów i uczenie podstaw ortografii. Zatem skąd propozycja jednego wielkiego cięcia?
Czytaj więcej
Uczniowie klas 1-3 w ogóle nie powinni mieć zadawanej pracy domowej a uczniowie klas starszych tylko w ograniczonym zakresie – podkreśla wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer. Wszystko po to, by odciążyć dzieci, ale też rodziców.
Kiedy czytam o pomyśle na likwidację ocen z muzyki, plastyki i WFu – to myślę sobie o tych wszystkich dzieciach, które może nie są uzdolnione matematycznie, ani językowo, ale za to pięknie rysują lub mają zadatki na wybitnych sportowców. Dlaczego ich talenty z góry mają być gorsze niż talenty innych?