Okiem maturzysty: Z reformą edukacji jest jak ze świnką morską. Ani świnka, ani morska

Zmiany nazwane reformą edukacji są jak z dowcipu o śwince morskiej – ani to reforma, ani edukacji, a jedynie techniczne, strukturalne roszady obliczone na efekciarskość.

Publikacja: 01.05.2023 12:17

Pierwszy rocznik absolwentów ośmioklasowych szkół podstawowych podchodzi do matury

Pierwszy rocznik absolwentów ośmioklasowych szkół podstawowych podchodzi do matury

Foto: Adobe Stock

Zakończył się rok szkolny dla maturzystów. Zamyka on równocześnie pewien etap zmian w systemie edukacji, które prowadziło Prawo i Sprawiedliwość. Oto bowiem pierwszy rocznik absolwentów 8-klasowych szkół podstawowych (w tym niżej podpisany) podchodzi do matury. Warto więc zastanowić się, jaki jest bilans wprowadzenia w życie pomysłu ex-minister Anny Zalewskiej, by gimnazja zastąpić 4-letnimi liceami i 5-letnimi technikami.

Z socjalizacyjnego punktu widzenia było to posunięcie cokolwiek dobre. Gimnazja to eklektyczne twory, niepotrzebnie pośredniczące pomiędzy podstawówkami a szkołami średnimi, zabierając możliwość zawarcia trwalszych przyjaźni zarówno w tych pierwszych, jak i drugich. Bo przecież szkołę podstawową w poprzednim systemie opuszczały osoby zaledwie dwunastoletnie, a trzy lata w gimnazjach i szkołach średnich przelatywały przez palce. Z perspektywy uczniowskiej ławki spłaszczenie struktury było więc całkiem pozytywne.

Inaczej, rzecz jasna, wypowiedzieliby się na ten temat zarządzający szkołami, którym pani minister zrobiła pod górkę, zmuszając do przeprowadzania w 2019 roku trudnej logistycznie rekrutacji tzw. podwójnego rocznika, kiedy to absolwenci i gimnazjów, i podstawówek aplikowali do szkół średnich. Dyrektorzy i samorządowcy (a także przecież uczniowie) pozostawieni byli sami sobie w obliczu potężnego chaosu, bo nowe zasady wprowadzane były oczywiście prawą nogą przez lewe ucho – byle szybko i, najważniejsze, przed wyborami. Skończyło się jednak tak, jak to zwykle w Polsce, czyli było trochę awantur i (słusznych) krzyków, ale koniec końców jakoś wszyscy sobie poradzili.

Sztandarowy projekt PiS-u z pierwszej kadencji ich rządów jest tak naprawdę jedynie kosmetyką, niedotykającą w żadnej mierze sedna problemów polskiej oświaty.

Roch Zygmunt

Tyle tylko, że owa sytuacja dość dobrze obrazuje indolencję państwa. Oto bowiem sztandarowy projekt PiS-u z pierwszej kadencji ich rządów jest tak naprawdę jedynie kosmetyką, niedotykającą w żadnej mierze sedna problemów polskiej oświaty. Nauczyciele nie są godnie wynagradzani, a politycy partii Kaczyńskiego nie widząc w nich cienia potencjalnego elektoratu, ignorują tę grupę zupełnie. Widać to było jak na dłoni podczas strajku z 2019 roku, kiedy kadry pedagogiczne potraktowano zupełnie skandalicznie – udowadniając jakoby, że leśnik z księdzem także mogą pilnować zdających podczas egzaminów. Jak po czymś takim choćby próbować odbudowy prestiżu tego zawodu?

Nic przełomowego nie dzieje się również w kwestii skrajnie bezsensownych, przeładowanych programów nauczania. Bo nowy przedmiot, Historia i Teraźniejszość, nie odpowiada na rzeczywiste potrzeby młodych w temacie wiedzy o świecie. Nie tylko ze względu na propagandowe cele mu towarzyszące, ale przede wszystkim na oderwanie od bieżącego kontekstu nauki historii – uczniowie I klasy liceum uczą się bowiem jednocześnie od zera i o Mezopotamii, i o Żołnierzach Wyklętych. I pewnie nie byłoby kłopotu, gdyby liczyć, że młodym została w głowie wiedza z podstawówki, tyle że tam historię traktuje się wyjątkowo per noga. Zamęt gotowe.

Innymi słowy, zmiany hymnie nazwane reformą edukacji są jak z dowcipu o śwince morskiej – ani to reforma, ani edukacji, a jedynie techniczne, strukturalne roszady obliczone na efekciarskość. Potwierdza to jednak przykrą konstatację, że od dobrych 20 lat nie ma w polskiej polityce reformatorów – są jedynie bardziej lub mniej ambitni administratorzy, którzy nie umieją albo boją się zabrać za coś poważniejszego, gdzie horyzont trudno obliczyć na kadencje i kampanie wyborcze. Szkoda.

Autor jest tegorocznym absolwentem I LO w Grudziądzu

Czytaj więcej

Szef CKE Marcin Smolik: To będzie pierwsza matura w nowej formule egzaminacyjnej

Zakończył się rok szkolny dla maturzystów. Zamyka on równocześnie pewien etap zmian w systemie edukacji, które prowadziło Prawo i Sprawiedliwość. Oto bowiem pierwszy rocznik absolwentów 8-klasowych szkół podstawowych (w tym niżej podpisany) podchodzi do matury. Warto więc zastanowić się, jaki jest bilans wprowadzenia w życie pomysłu ex-minister Anny Zalewskiej, by gimnazja zastąpić 4-letnimi liceami i 5-letnimi technikami.

Z socjalizacyjnego punktu widzenia było to posunięcie cokolwiek dobre. Gimnazja to eklektyczne twory, niepotrzebnie pośredniczące pomiędzy podstawówkami a szkołami średnimi, zabierając możliwość zawarcia trwalszych przyjaźni zarówno w tych pierwszych, jak i drugich. Bo przecież szkołę podstawową w poprzednim systemie opuszczały osoby zaledwie dwunastoletnie, a trzy lata w gimnazjach i szkołach średnich przelatywały przez palce. Z perspektywy uczniowskiej ławki spłaszczenie struktury było więc całkiem pozytywne.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Oświata
Znamy szkoły przyjazne LGBTQ+. Po raz pierwszy wysoko szkoły z mniejszych miast
Oświata
Ankieta: Sztuczna inteligencja odrabia lekcje za polskich licealistów
Oświata
Wojsko zaraz po ukończeniu szkoły. Co proponuje armia?
Oświata
Szef IBE: Polska szkoła choruje nie na testozę, ale na ocenozę
Oświata
Uczestniczka Powstania Warszawskiego Wanda Traczyk-Stawska Damą Orderu Uśmiechu
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?